Nie wierzyłem w to co się właśnie stało. Lily wybaczyła dla Snape'a. Na dodatek go przytuliła. To było dla mnie za dużo. Szybko wycofaliśmy się znów do dormitorium. Tam rzuciłem się jak długi na łóżko. Byłem wstrząśnięty. 1:0 dla Smarka. To nie wiarygodne. Byłem pewny.. Dałbym sobie rękę uciąć, że po tej akcji już się do siebie nawet nie odezwą. A tu BAM. Znowu wielka przyjaźń. Nie, nie byłem załamany. Byłem wściekły. Nagle wpadłem na pewien pomysł. Usiadłem spokojnie na łóżku z uśmiechem na twarzy.
-Robimy imprezę. Jutro. U nas. Zaproście wszystkie najlepsze laski ze szkoły. Andreę i Sybillę też. Łapa, Ty się tym zajmiesz. Ja z Glizdkiem idziemy po alokohol. Remi, kochany, wymyślisz jakąś wymówkę, bo się w środę raczej na zajęciach nie pojawimy.- rozkazałem, wszyscy patrzyli na mnie z wielkimi oczami.
-No i to rozumiem! Rogaś wraca do świata żywych!- krzyknął szczęśliwy Peter.
-Masz rację, Glizdek. Chyba tego nam było trzeba.- powiedział Remus.
Oboje nie wiedzieli co jest powodem mojej szybkiej zmiany zdania. Tylko Syriusz był wtedy ze mną, tylko on widział to co ja. Szybko zabraliśmy się do roboty. Kupiliśmy mnóstwo whisky i piwa. Łapa zaprosił pół szkoły, a Lunio załatwił zwolnienie pod pretekstem choroby, czy jakiegoś innego świństwa. Wyrobiliśmy się do wieczora. Następnego dnia chodziliśmy jak w zegarku. W końcu to nasza pierwsza impreza w tym roku. Po lekcjach postanowiliśmy trochę ogarnąć. Zanim się obejrzeliśmy sami musieliśmy doprowadzić siebie do porządku. Około 20. zaczęli się schodzić ludzie. Przyszło tyle osób, że praktycznie nie było gdzie ustać. Alkohol zaczął się lać, muzyka grała, w powietrzu było czuć zapach tytoniu i skuna. W tłumie zobaczyłem ją. Andrea Windson. Żeńska wersja Łapy. Zmieniała chłopaków jak rękawiczki. Swego czasu chodziły pogłoski, że poderwała też profesora Prinkle'a, który uczył nas obrony przed czarną magią rok temu. Śmiem twierdzić, że sam Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, poddałby się jej urokowi. Nie jednego dziwiło, jakim cudem trafiła do Ravenclaw'u. Nie znam drugiej osoby, o takim poczuciu własnej wartości. Dziewczyna robi wrażenie.
Oboje nie wiedzieli co jest powodem mojej szybkiej zmiany zdania. Tylko Syriusz był wtedy ze mną, tylko on widział to co ja. Szybko zabraliśmy się do roboty. Kupiliśmy mnóstwo whisky i piwa. Łapa zaprosił pół szkoły, a Lunio załatwił zwolnienie pod pretekstem choroby, czy jakiegoś innego świństwa. Wyrobiliśmy się do wieczora. Następnego dnia chodziliśmy jak w zegarku. W końcu to nasza pierwsza impreza w tym roku. Po lekcjach postanowiliśmy trochę ogarnąć. Zanim się obejrzeliśmy sami musieliśmy doprowadzić siebie do porządku. Około 20. zaczęli się schodzić ludzie. Przyszło tyle osób, że praktycznie nie było gdzie ustać. Alkohol zaczął się lać, muzyka grała, w powietrzu było czuć zapach tytoniu i skuna. W tłumie zobaczyłem ją. Andrea Windson. Żeńska wersja Łapy. Zmieniała chłopaków jak rękawiczki. Swego czasu chodziły pogłoski, że poderwała też profesora Prinkle'a, który uczył nas obrony przed czarną magią rok temu. Śmiem twierdzić, że sam Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, poddałby się jej urokowi. Nie jednego dziwiło, jakim cudem trafiła do Ravenclaw'u. Nie znam drugiej osoby, o takim poczuciu własnej wartości. Dziewczyna robi wrażenie.
Szybko do niej podszedłem. Ze szklankami whisky. Podałem jej jedną. Stuknęła swoim szkłem o moje i oboje pociągnęliśmy duże łyki. Przeszyła mnie swoim zabójczym wzrokiem.
-Co jest? Gdzie zgubiłeś swoją rudą mugolaczkę?- rzuciła oschle.
-Skończyłem z tym. Właśnie piję z osobą, która bardziej pasuje na dziewczynę najlepszego szukającego w szkole, od jakiejś nędznej kujonki.- ledwo udało mi się wycedzić te słowa.
Nie znoszę kłamać. Jeszcze bardziej nie znoszę obrazy mojej Evans. Stop. Już nie mojej.
-Skąd ja znam te słowa. Hmm..- udała, że się zamyśliła.- James, zapomniałeś, że już przechodziliśmy przez to? Czego chcesz?- powiedziała i dopiła resztę alkoholu.
-A jeśli powiem, że nie chcę niczego? Jeśli powiem, że chcę być kolejnym na Twojej liście?- po siedmiu latach wiedziałem co na nią działa, a co nie.
-Wierzę, ale co mi do tego? Czego ode mnie oczekujesz? Mogę wyjść z tej imprezy z kim, tylko zechcę. Daj mi jeden powód, żebyś był to Ty.
Jej stanowczość zawsze mnie zaskakiwała. Wyjęła paczkę fajek ze stanika i poczęstowała mnie. Zapaliliśmy, a ja kontynuowałem rozmowę.
-Proste. Będziesz moja, bo jestem uważany za nieosiągalnego przez wszystkie dziewczyny. Cały Hogwart wie, co czuję do Evans. Ty potrzebujesz rozgłosu, bo afera o Prinkle'u już ucichła. Wszyscy będą gadać, że jestem Twoją nową zdobyczą. Nieosiągalny Potter usidlony przez Windson. Będziemy sensacją.
Uśmiechnęła się na myśl o tym, ale była Krukonką. Bardzo inteligentną Krukonką. Wyczuła mój podstęp.
-Jeszcze jedno pytanie. Jaki Ty masz z tego interes?- spytała, dopalając papierosa.
-To pozostawię już sobie. To jak? Wypijemy za nową współpracę?
Przytaknęła, a ja nalałem nam do szklanek whisky. Duszkiem wypiliśmy całą ich zawartość. Andrea zaciągnęła mnie na parkiet i zaczęła wywijać. Boże, jak ona się rusza. Przeleciałem wzrokiem po całym pokoju. Zauważyłem Lily z Sybillą. Szybko przeniosłem wzrok na brunetkę i wyczułem na sobie wzrok szatynki.
Pocałowałem Andreę. Jej usta były słodkie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się z kimś całowałem. Wszyscy zaczęli krzyczeć i wiwatować. Nie wierzyłem, że właśnie to zrobiłem. Podpisałem pakt z diabłem, w zastaw dając swoją reputację i przyszłość.
-Od teraz jesteśmy zakochani w sobie po uszy i nikt, poza naszą dwójką nie wie, że to dla picu. Rozumiemy się?- szepnęła mi do ucha.
Na odpowiedź podarowałem jej kolejny pocałunek i szklankę z alkoholem. Nie wiem, czemu właściwie to miało służyć. Czemu miała służyć ta cała maskarada. Chciałem się zemścić na Lily, męcząc się z Andreą. A może nie męcząc? Może to będzie ciekawe doświadczenie? Może dzięki niej przestanę myśleć o Lily? Kto wie. Dam szansę tej nowej "przyjaźni". W końcu, tylko raz się żyje. Z tą dewizą przeżyłem resztę wieczoru. Nawet nie pamiętam, jak trafiłem do łóżka, ale cieszyłem się, że nie ma ze mną Windson. Mimo, że dziewczyna ma w sobie to coś, co ciągnie i mnie do niej, to jednak nie chcę, aż tak się w to wgłębiać. Obudziłem się ze znajomym bólem głowy. Przede mną wstał jedynie Glizdek, albo nie kładł się w ogóle do łóżka, bo nie było go w pokoju, co raczej mnie dziwiło. Nie miałem sił by go szukać. Wstałem i zerknąłem na zegarek. 11.35, na śniadanie nie mam co marzyć. Narzuciłem na siebie niewidkę i ruszyłem do obrazu misy z owocami. Pogłaskałem gruszkę, następnie wziąłem śniadanie dla całej czwórki. Wróciwszy do dormitorium, zauważyłem, że Łapa już nie śpi. Podałem mu talerz z jedzeniem. Oboje zaczęliśmy jeść. Przyjaciel przyglądał mi się bacznie.
-Co Ci, do cholery, odbiło, żeby kręcić z Windson? Przecież ona jest jak pająk, pożera swoje ofiary.- na tą myśl lekko się wzdrygnął.
-Nie przesadzaj. Nie jest zła. Zazdrościsz mi, że pierwszy ją usidliłem.- odgryzłem się.
-Raczej ona Ciebie. Ja przynajmniej pamiętam, jak wszyscy obiecaliśmy sobie, że będziemy trzymać się z dala od niej.
Tu miał rację. Nie rozumiem, dlaczego aż tak to mnie przybiło. Przecież widziałem to bardzo dobrze. Obiecałem sobie, że kiedyś wyjaśnię mu, im wszystkim, dlaczego to zrobiłem. Mam nadzieję, że zrozumieją.
-Co jest? Gdzie zgubiłeś swoją rudą mugolaczkę?- rzuciła oschle.
-Skończyłem z tym. Właśnie piję z osobą, która bardziej pasuje na dziewczynę najlepszego szukającego w szkole, od jakiejś nędznej kujonki.- ledwo udało mi się wycedzić te słowa.
Nie znoszę kłamać. Jeszcze bardziej nie znoszę obrazy mojej Evans. Stop. Już nie mojej.
-Skąd ja znam te słowa. Hmm..- udała, że się zamyśliła.- James, zapomniałeś, że już przechodziliśmy przez to? Czego chcesz?- powiedziała i dopiła resztę alkoholu.
-A jeśli powiem, że nie chcę niczego? Jeśli powiem, że chcę być kolejnym na Twojej liście?- po siedmiu latach wiedziałem co na nią działa, a co nie.
-Wierzę, ale co mi do tego? Czego ode mnie oczekujesz? Mogę wyjść z tej imprezy z kim, tylko zechcę. Daj mi jeden powód, żebyś był to Ty.
Jej stanowczość zawsze mnie zaskakiwała. Wyjęła paczkę fajek ze stanika i poczęstowała mnie. Zapaliliśmy, a ja kontynuowałem rozmowę.
-Proste. Będziesz moja, bo jestem uważany za nieosiągalnego przez wszystkie dziewczyny. Cały Hogwart wie, co czuję do Evans. Ty potrzebujesz rozgłosu, bo afera o Prinkle'u już ucichła. Wszyscy będą gadać, że jestem Twoją nową zdobyczą. Nieosiągalny Potter usidlony przez Windson. Będziemy sensacją.
Uśmiechnęła się na myśl o tym, ale była Krukonką. Bardzo inteligentną Krukonką. Wyczuła mój podstęp.
-Jeszcze jedno pytanie. Jaki Ty masz z tego interes?- spytała, dopalając papierosa.
-To pozostawię już sobie. To jak? Wypijemy za nową współpracę?
Przytaknęła, a ja nalałem nam do szklanek whisky. Duszkiem wypiliśmy całą ich zawartość. Andrea zaciągnęła mnie na parkiet i zaczęła wywijać. Boże, jak ona się rusza. Przeleciałem wzrokiem po całym pokoju. Zauważyłem Lily z Sybillą. Szybko przeniosłem wzrok na brunetkę i wyczułem na sobie wzrok szatynki.
-Od teraz jesteśmy zakochani w sobie po uszy i nikt, poza naszą dwójką nie wie, że to dla picu. Rozumiemy się?- szepnęła mi do ucha.
Na odpowiedź podarowałem jej kolejny pocałunek i szklankę z alkoholem. Nie wiem, czemu właściwie to miało służyć. Czemu miała służyć ta cała maskarada. Chciałem się zemścić na Lily, męcząc się z Andreą. A może nie męcząc? Może to będzie ciekawe doświadczenie? Może dzięki niej przestanę myśleć o Lily? Kto wie. Dam szansę tej nowej "przyjaźni". W końcu, tylko raz się żyje. Z tą dewizą przeżyłem resztę wieczoru. Nawet nie pamiętam, jak trafiłem do łóżka, ale cieszyłem się, że nie ma ze mną Windson. Mimo, że dziewczyna ma w sobie to coś, co ciągnie i mnie do niej, to jednak nie chcę, aż tak się w to wgłębiać. Obudziłem się ze znajomym bólem głowy. Przede mną wstał jedynie Glizdek, albo nie kładł się w ogóle do łóżka, bo nie było go w pokoju, co raczej mnie dziwiło. Nie miałem sił by go szukać. Wstałem i zerknąłem na zegarek. 11.35, na śniadanie nie mam co marzyć. Narzuciłem na siebie niewidkę i ruszyłem do obrazu misy z owocami. Pogłaskałem gruszkę, następnie wziąłem śniadanie dla całej czwórki. Wróciwszy do dormitorium, zauważyłem, że Łapa już nie śpi. Podałem mu talerz z jedzeniem. Oboje zaczęliśmy jeść. Przyjaciel przyglądał mi się bacznie.
-Co Ci, do cholery, odbiło, żeby kręcić z Windson? Przecież ona jest jak pająk, pożera swoje ofiary.- na tą myśl lekko się wzdrygnął.
-Nie przesadzaj. Nie jest zła. Zazdrościsz mi, że pierwszy ją usidliłem.- odgryzłem się.
-Raczej ona Ciebie. Ja przynajmniej pamiętam, jak wszyscy obiecaliśmy sobie, że będziemy trzymać się z dala od niej.
Tu miał rację. Nie rozumiem, dlaczego aż tak to mnie przybiło. Przecież widziałem to bardzo dobrze. Obiecałem sobie, że kiedyś wyjaśnię mu, im wszystkim, dlaczego to zrobiłem. Mam nadzieję, że zrozumieją.
* * * * * * * * * *
Wiem, wiem, nie tego oczekiwaliście, ale grunt, że coś jest. Nie mogła się powstrzymać. Czułam potrzebę dodania swojej bohaterki OC. Uważam, że jest super, ale to moje zdanie. A Wy co o niej sądzicie? Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba. Dla tych wyczekujących Jily, pojawi się dopiero 9-10 rozdziale (zależy jak rozłożę treść).
Buzi, Fleur :*
Andrea Windson jest świetną bohaterką, bardzo podoba mi się to jak ją przedstawiłaś i jaką może odegrać rolę w dalszych losach Rogacza ;3
OdpowiedzUsuńDo tego, woow...świetne zdjęcie, gdybym była facetem sama bym się na nią rzuciła ;D hahahaha ;D
Jestem ciekawa jak Lily przyjmie do wiadomości wieść o nowej "sympatii" Jamesa. Och Potter ty stary draniu ;p
Czekam na next'a <3
I jeszcze raz przepraszam za zapomnienie dodania komentarza, to się już więcej nie powtórzy (mam nadzieję...)
Pozdrawiam :*
Cieszę się, że Ci się podoba :) Dorzuciłaś mi dużo weny tym komentarzem xd nic nie szkodzi z tym komenarzem :)
UsuńRównież pozdrawiam :*