Cześć! Wiem, że dawno się nic nie pojawiało. Bardzo za to przepraszam, ale w ogóle nie mogę się zabrać do skończenia tego Pamiętnika. Nie o tym dziś. Jakiś czas temu zgłosiłam się do Turnieju Trójmagicznego na jednej ze stronek na fb. Zostałam przyjęta jako reprezentantka Hufflepuff. (Wiem, to trochę śmieszne, skoro jestem Krukonką.) Pierwsze zadanie: Opisać pojedynek ze swoim strachem. Czymś dużo gorszym niż bogin. Czyś co kryje się w czeluściach naszego serca.
Zapraszam do czytania! :)
* * * * * * * * * *
Byłam sama. Wszystko postawione na jednej karcie, albo ja, albo ten potwór. Nie wiem, co zobaczę wchodząc do tego pomieszczenia, wolałam o tym nie myśleć. Starałam przypomnieć sobie wszystkie zaklęcia ofensywne i defensywne. Nie mam pewności czy to wystarczy. Nie chcę już dłużej czekać. Postanowiłam od razu tam wejść. Wyjęłam różdżkę i trzymałam ją w pogotowiu. Ruszyłam do przodu i otworzyłam drzwi. Nie widziałam nic. Dookoła mnie była jedynie ciemność. Nic więcej. Nie bałam się ciemności jako takiej. Bałam się tego, co mogę w niej zobaczyć.
-Lumos Maxima.- wyszeptałam,
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Tego właśnie najbardziej się obawiałam. Na ziemi leżały martwe ciała. Dopiero po chwili rozpoznałam kto to. Przed oczami miałam zwłoki wszystkich, na których mi zależy. Siostry, brat, rodzice, babcia, przyjaciółka. Leżeli. Martwi. Zabiję. Zabiję te coś, które to zrobiło. Mimo łez w oczach, chciałam jak najszybciej ich pomścić. Szalała we mnie ogromna wściekłość.
-Wychodź! Pokaż się! Chodź i walcz! Boisz się małej bezbronnej dziewczynki?!- krzyczałam.
Z ciemności wyłoniłam się ja. Tylko jakaś inna. Moje oczy nie były normalnie. Nie były już piwne, tylko złote. Wiedziałam co to oznacza.To nie byłam ja. To był potwór w moim ciele. Wyczarowałam patronusa. Srebrny wilk okrążył moje nogi i ruszył w kierunku drugiej mnie. Ona szepnęła coś, a mój wilk zrobił się złoty. Cholera.
-Expelliarmus!- krzyknęłam.
Druga ja od razu obroniła się Protego. Zaczęłam rzucać w nią zaklęciami, a ona ciągle się broniła. Nie atakowała. Trwało to dłuższą chwilę. Zaczęłam aktywnie myśleć. Mój patronus siedział przy jej nodze i ani drgnął. To niebywałe. Myśl, Ada. Myśl..
Powoli opuściłam różdżkę. Mój przeciwnik poparzył się na mnie pytająco. Schowałam ją za pasek. Zrobiłam krok do przodu. Ręce trzymałam uniesione, na znak poddania. Druga ja dalej nie drgnęła.
-Dlaczego to zrobiłaś? To Twoja rodzina. Oni by dla Ciebie zrobili wszystko. Nigdy nie pozwoliliby na to byś ucierpiała. Oni Cię kochali. Spójrz na to, co zrobiłaś. Spójrz.
Zrobiłam kolejny krok do przodu. Widziałam łzy w jej oczach. Już z nią wygrałam. Jednak nie jest aż takim potworem. Wyciągnęłam mały sztylet z zza paska. Zawsze noszę go obok różdżki. Będąc mugolakiem, nie do końca ufa się magii. Podałam go jej.
-Ada, zaufaj sobie tak jak ja ufam Tobie. Zaufaj mi, tak jak oni ufali Tobie.
Odsunęłam się od niej. Mój wilk wrócił do mnie już w srebrzystej wersji. Zamknęłam oczy. Teraz wybór należy do niej. Albo ona, albo ja. Po dłuższej chwili usłyszałam szczekanie wilka. Otworzyłam powieki. Mojego przeciwnika nie było. Na ziemi leżał mój sztylet. Patronus zniknął, a pokój cały rozjaśnił się światłem. Nic więcej nie zostało. Tylko ja.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAda? Moje imię mnie prześladuje :D
OdpowiedzUsuńSuper ci wyszło !
Pozdrawiam ;*
Miło mi!
OdpowiedzUsuńTaa... jestem adminką główną tej strony (~Moony) i cieszę się, że umieściłaś swoją odpowiedź na pierwsze zadanie na tym blogu :)
Tak w ogóle, piszesz świetnie :D
Wooow, świetne! Gratulacje (Niby Puchonko ^^)
OdpowiedzUsuńI mój Patronus! :D Ej...! xD
Ale nie no, naprawdę oryginalne^^
Życzę powodzenia! ;3