Stałem już na peronie i szukałem wzrokiem moich przyjaciół. Należałem do czwórki najprzystojniejszych Gryfonów tej dekady. Zamiast nich ujrzałem najpiękniejszą dziewczynę jaką kiedykolwiek spotkałem. Lily znów kłóciła się z tym Smarkeusem. Podszedłem do nich. Już z daleka usłyszałem fragment rozmowy.
-Lily, proszę, wybacz mi, wiesz, że tak nie myślę. Wiesz, że Cię kocham..- tłumaczył się Ślizgon.
-Nie wierzę Ci, zostaw mnie w spokój. Nie chcę Cię znać!- krzyknęła i szybkim krokiem się oddaliła.
Teraz to już nie wytrzymałem i musiałem się odezwać.
-Snape, zostaw ją w spokoju. Nie widzisz jak ją ranisz? Zapomnij o jej istnieniu, bo inaczej pożałujesz.- rzuciłem i ruszyłem w stronę oddalającej się panny Evans.
Niestety nigdzie jej już nie widziałem. Usłyszałem, jednak krzyki za sobą. Moi przyjaciele.
-Rogacz!- krzyczał Peter.- Co Ty tak pobłażliwie potraktowałeś Smarkeusa?
-Właśnie, chłopie.- wtrącił się Syriusz.- Jeszcze dwa miesiące temu byś go wykastrował. Nie poznajemy Cię.
-Jestem prefektem naczelny. Muszę się jakoś zachowywać, a poza tym jesteśmy na peronie. Poczekajcie, aż dojedziemy do Hogwartu.- odparłem z znanym nam huncwockim uśmieszkiem i wskoczyłem do pociągu.
Szybko odnalazłem przedział prefektów i usiadłem koło niegdyś rudowłosej. Teraz jednak, nabrały one pięknego kasztanowego odcienia i zakręcały się w lekkie loki. Miała na sobie zielony sweterek i jeansy. Siedziała po turecku, czytała jakąś mugolską książkę. Znając ją i jej upodobania literackie to zapewne było to dzieło Sparksa. Nawet nie zauważyła mnie. To nawet dobrze. Uwielbiałem się na nią patrzeć, gdy o tym nie wiedziała. Na przeciwko mnie usiadł Snape z jakąś Ślizgonką, która w tym roku też była prefektem. Rzuciłem mu wzgardliwe, choć jednak porozumiewawcze spojrzenie. Od pierwszego roku szczerze nie lubiłem tego chłopaka, a od ostatnich dwóch lat zacząłem nienawidzić. Nikt nie miał prawa krzywdzić mojej Evans. Nikt, a już w szczególności on. Alice Fortescue razem z Dominic'em Sulkinem z Hufflepuff'u usiedli po mojej lewej, a obok Ślizgonów zajęła miejsce dwójka Krukonów, których imion nie pamiętałem. Pociąg ruszył, a ja zacząłem zastanawiać się nad sobą. To był mój ostatni rok. Miałem ostatnią szansę, żeby rozkochać w sobie ową piękność siedzącą po mojej prawicy. Przez te dwa lata próbowałem wszystkiego, a ona nadal pozostawała nieugięta. Postanowiłem być bardziej przyjacielem niż przyszłym mężem, więc gdy oderwała się od lektury, szybko zacząłem rozmowę. Może to trochę przereklamowane, ale nigdy nie zaszkodzi zapytać, jak minęły wakacje lub co słychać. Chyba nie spodziewała się, że możemy mieć tyle wspólnych tematów. Od czasu do czasu zerkałem na Severusa, żeby wyśmiać go w duchu. "Widzisz, frajerze, ona woli tych lepszych." chciałem powiedzieć, ale dobrze wiedziałem jak on się czuje. Wiem jak to jest, gdy zżera niesamowita zazdrość i nic nie można z tym zrobić. Stop. Czy ja właśnie zacząłem mu współczuć? Jamesie Potterze, co się z Tobą dzieje? Snape zasłużył na wszystko co najgorsze. Koniec tematu. Nawet nie zauważyłem, kiedy Lily usnęła, opierając głowę na moim ramieniu. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Punktujesz, Rogacz. Nie było pisane mi, jednak nacieszyć się tym, gdyż sam szybko zasnąłem.
* * *
Wychodziłem z Wielkie Sali z panną Evans z grupą pierwszaków. Dziewczyna naprawdę nadawała się na przewodnika. Szedłem w ciszy obok niej, przytłumiony jej ideałem. Ten spacer zajął nam trochę czasu, tym bardziej, że po drodze spotkaliśmy Irytka, który lubił robić kawały nowym uczniom. Postanowiłem i ja zacząć jakoś rozmowę. Przecież jestem jednym z Huncwotów. Nie potrafię zostać długo w ciszy.
-To co, Lily, umówisz się ze mną?- rzuciłem z psotnym uśmiechem.
Dobrze znałem odpowiedź na to pytanie, jednak samą przyjemność sprawiało mi wytrącanie jej z równowagi i zwracanie na siebie jej uwagi.
-James, naprawdę, ostatnie na co mam ochotę to użeranie się z Tobą. Wystarczająco mam z Sev.. Snape'm pod górkę.- w jej głosie usłyszałem, łatwo wyczuwalną nutę smutku.
-Co on znowu zrobił?- powiedziałem.- Obiecuję, że nic mu nie zrobię.- dodałem szybko.
-Piąta i szósta klasa były jeszcze w miarę normalne. Starałam się zapomnieć o nim, czasem przepraszał, ale nie zwracałam na niego uwagi.- przerwała.- Wraz z początkiem wakacji, stał się wręcz nienormalny.. Wysyłał listy, nachodził mnie w domu, nawet mojej mamie mówił jak to bardzo mnie kocha..- z jej oczu popłynęły łzy.- Nawet teraz na peronie mi to mówił. Wszystko byłoby w porządku, mogłabym go dalej olewać, gdyby nie to, że... przepraszam, nie mogę...- powiedziała i uciekła w płaczu.
Krzyczałem, żeby czekała. Jednak jej już nigdzie nie było. Odprowadziłem moich podopiecznych do pokoju wspólnego i podałem im nowe hasło. Mam nadzieję, że sobie poradzą, bo ja sam byłem roztrzęsiony. Zabiję tego skurwysyna. Zabiję. Z takim postanowieniem ruszyłem do dormitorium. Chłopaki leżeli na łóżkach i już planowali kolejny kawał. Nagle do głowy przyszła mi pewna myśl. Chociaż najpierw chciałem poznać ich strategię.
-No panowie, co żeście wymyślili?- rzuciłem i opadłem na łóżko.
-Trzeba chyba im o nas przypomnieć, bo Filch chodził jakiś zbyt zadowolony z życia dziś. Trzeba przywrócić mu jego codzienną egzystencję, bo się jeszcze facet zamęczy.- Odparł Remus.
Lupin niby najmądrzejszy i najbardziej ułożony z nas wszystkim a tu takie pomysły. Kto by się spodziewał po nim takiej elokwentnej, aczkolwiek mądrej wypowiedzi. W odpowiedzi, uśmiechnąłem się do nich ironicznie i chwyciłem mapę.
-Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego.- wypowiedziałem słowa i stuknąłem różdżką w jeszcze czysty pergamin, który w jednej chwili zamienił się w Mapę Huncwotów. Spojrzałem na nią odszukując dwóch nazwisk. Lily była w swoim dormitorium. Bardzo dobrze. Dorcas się nią zajmie. Jeszcze ten mały Smark, który krząta się po lochach. Oj, pożałuje on tego. Nie pozwolę, by moja Evans płakała przez niego. Nigdy więcej.
-Koniec psot.- powiedziałem i odłożyłem pergamin.- Przyjaciele, mam pomysł.
Spojrzeli na mnie z zainteresowaniem. Ciekawość zaczęła ich powoli zżerać. Lubiłem ten moment niepewności. Zacząłem udawać werbel i dopiero po chwili opowiedziałem im swój plan.
* * * * * * * * * *
Tak o to i ukazuje się pierwszy rozdział, pierwszej części.
Miał być dużo, dużo wcześniej, ale do tej pory nie uzyskałam wyglądu nowego :c a ten co aktualnie mi służy został wypożyczony od Zaczarowanych szablonów. Dopiero ogarniam co i jak, więc nie wiem kiedy wszystko będzie dobrze grało.
Mam nadzieję, że się podoba.
Pozdrawiam,
Fleur :*
Już myślałam, że zaginęłaś w akcji ^^
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że od nowa zaczęłaś pisać. Mam nadzieję, że ten nie znudzi Ci się jak ten wcześniejszy, ponieważ uwielbiam czytać Twoje historie.
Tak na marginesie, w ogóle nie czytuję blogów o tematyce Huncwotów, ale chyba zacznę.
Przeczytałam migiem rozdział, przeleciałam kątem oka po zakładce "bohaterzy" i zapowiada się ciekawie. Jestem ciekawa co z tego wyniknie ^^
Pozdrawiam i życzę dalszej weny ;)
Zapraszam również do mnie ^^ Rozdział czeka ;D ahahah <3
Ten na pewno mi się nie znudzi i mam nadzieję Cię nie zawieźć :)
UsuńWitam serdecznie,
OdpowiedzUsuńNie pamiętam już jak trafiłam na tego bloga, ale pewnie było to poprzez Facebooka. W każdym razie jestem i z przyjemnością przeczytałam ten rozdział, bo uwielbiam historie o Jily i Huncwotach.
Ogólnie bardzo mi się spodobało i na pewno będę tu jeszcze zaglądać, choć pewnie z jakimiś opóźnieniami, bo ostatnio mam mnóstwo zaległości na innych blogach.
A przechodząc do rozdziału: bardzo spodobał mi się w nim James. Jest naprawdę uroczy i widać, że bardzo zależy mu na Lily. Jestem ciekawa, co wymyślił w sprawie Snape'a. Mam tylko nadzieję, że Evans nie postanowi wybaczyć Severusowi, skoro ją tak ciągle męczy i przeprasza. Musi być twarda.
Czekam na następny rozdział, aby dowiedzieć się, co takiego knuje James :)
Pozdrawiam gorąco, życzę weny i zapraszam do siebie w wolnej chwili :*
Całusy,
Optimist
[the-emerald-eyes.blogspot.com]
Bardzo dziękuję za opinię :) mam nadzieję nie zawieźć nikogo. Chcę przedstawić swoją wizję i już niedługo pojawi się kolejny post. :) zawsze serdecznie zapraszam do siebie :*
Usuń