Pamiętnik Huncwota #12

-Jesteś niesamowita, mówiłem Ci to już?- powiedziałem, gdy wychodziliśmy przez Grubą Damę. 
-Co najmniej czterdzieści sześć razy i to tylko dzisiaj.- zachichotała moja towarzyszka. 
Pokój wspólny był upchany Gryfonami. Odrabiali lekcje, czytali książki, grali w gry, wygłupiali się, albo po prostu siedzieli i gadali. Nic nowego. Wzrokiem szukałem moich przyjaciół. Syriusz, Peter, Dorcas i Marlena siedzieli na kanapie naprzeciwko kominka. Lilka od razu mnie do nich pociągnęła. Nie było dla nas miejsca. Syriusz szybko posadził Meadowes na swoje kolana. Dziewczyna burknęła z niezadowoleniem. Zająłem miejsce obok brata i również usadziłem swą dziewczynę naśladując Blacka. 
-Gdzie byliście tak długo? McGonagall jest wściekła, bo miała jakieś problemy z pierwszakami i chciała was pouczyć, żebyście ich pilnowali, ale nie mogła was znaleźć. Kazała nam przekazać, że jutro o siedemnastej macie się u niej stawić.- mówiła ciemnowłosa. 
-Szlaban murowany. Trudno. Nic nie przebije tego, co dziś przeżyliśmy, prawda Liluś?
-No, opowiedz im, widzę jak Cię kusi.- rzuciła moja ukochana. 
W ramach odpowiedzi podrzuciłem ją na kolanach parę razy, jak podczas zabawy w konia z małymi dziećmi. Ona oburzona uderzyła mnie lekko otwartą dłonią w tors. Pewnie droczylibyśmy się tak jeszcze dłużej, gdyby nie Syriusz.
-Dobra, opowiadaj- krzyknął. 
Nie pomijając żadnego szczegółu opowiedziałem całą historię. Z lekką niepewnością wspomniałem o owych śmierciożercach. Evans ciężko było już wtedy z faktem, że jej przyjaciel okazał się wysłannikiem Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Nikt na początku nie wierzył moim słowom. Pewnie wątpiliby dalej, gdyby nie zaświadczenie szatynki. Później mówiłem o tym, jak wylądowaliśmy w jakiejś kawiarni, w której spędziliśmy resztę dnia. Nie zapomniałem wspomnieć o właścicielce lokalu, która wiedziała o naszym świecie. 
-Właśnie, Lily, kim była ta kobieta?- zapytałem. 
-Pani Goodfly? To stara znajoma mojego taty. Jest czarownicą, ale zrezygnowała z życia w naszym świecie, ponieważ zakochała się w mugolu. To bardzo piękna historia, chcecie jej posłuchać? 
-Jasne- zaaprobowałem.
-To wiecie co, ja zabieram moją damę i idziemy do dormitorium.- rzucił Łapa.
Posłałem mu znaczące spojrzenie, które tak dobrze nam znane, nie było zauważone przez nasze kobiety. 
-No, my też idziemy, Peter obiecał mi, że razem pouczymy się transmutacji.- powiedziała, wiecznie uśmiechnięta McKinnon. 
Pożegnaliśmy się z nimi i znowu zostaliśmy sami. Rzuciłem okiem po pomieszczeniu. Nie tylko oni postanowili je opuścić. Mimo tak wczesnej pory wielu uczniów już udało się do swoich sypialni. W taki sposób pozostała nas nieliczna grupa, z której większa część siedziała jeszcze nad lekcjami. Mój wzrok skupił się na damie mego serca. Ona też wpatrywała się we mnie. Dopiero po chwili odwróciła wzrok i zapytała.
-Nadal chcesz poznać tą historię?
-Mam lepszy pomysł- powiedziałem i chwyciłem ją za rękę.- Trochę się zabawimy.
Pociągnąłem ją za sobą. Półbiegiem prowadziłem ją do dormitorium. Lily szybko zaczęła wykręcać rękę.
-Puść! Co Ty wyprawiasz?
-Cii, idziemy tylko na chwilę. Muszę coś wziąć- rzuciłem i zostawiłem ją przed drzwiami.
Wpadłem do pokoju, w którym siedział Glizdek z blondyną. Kusiło mnie, żeby jakoś zażartować, ale nie miałem na to czasu. Wyjąłem z kufra pelerynę-niewidkę i naszą mapę. Szybko wróciłem do Evans, która nawet nie zdążyła za mną zatęsknić.
-Co Ty znowu wymyśliłeś?- zaśmiała się.
-Patrz- powiedziałem, otworzyłem pusty pergamin i stuknąłem w niego różdżką.- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.
Pusty pergamin szybko zaszedł atramentem. Wyrysowały się ścieżki i nazwiska. Lily patrzyła na to z tak wielkim zdziwieniem, jakby pierwszy raz widziała magię.
-To Mapa Huncwotów. Stworzyliśmy ją we czwórkę- tłumaczyłem.- Szukaj Snape'a.
-Jest! Idzie do łazienki prefektów.
Uśmiechnąłem się i znów mocno chwyciłem ją za rękę. Schowałem mapę i narzuciłem na nas pelerynę. Szybko pociągnąłem ją w stronę wyjścia.
-Mamy mało czasu. Jeszcze musimy zajść w jedno miejsce.
Uwielbiałem trzymać ludzi w niepewności. Chciałem nauczyć ją tej satysfakcji i pewności siebie. Nie wiem dlaczego, chciałem by poczuła, jak to jest. Biegliśmy na siódme piętro. Zatrzymaliśmy się naprzeciw gobelinu z Barnabaszem Bzikiem i trollami. Wyszedłem spod peleryny i szepnąłem, żeby zaczekała. Przeszedłem wzdłuż ściany myśląc jedynie o huncwockim laboratorium. Za ostatnim razem na ścianie pojawiły się drzwi. Rozkazałem jej iść za mną. Weszliśmy do środka. Gryfonka ściągnęła pelerynę-niewidkę. 
-Niesamowite. Co to za miejsce? 
-Pokój "Przychodź- Wychodź". Dopiero rok temu go odkryliśmy- mówiłem, jednocześnie szukałem fiolki z eliksirem wymysłu Syriusza.- Tu spokojnie możemy eksperymentować. Jest!- krzyknąłem szczęśliwy, gdy znalazłem poszukiwany przedmiot.- Idziemy.
-Gdzie? Co Ty chcesz zrobić? Co to jest?- zasypała mnie pytaniami. 
Znowu zarzuciłem na nas pelerynę i wybiegliśmy. Cieszyłem się, że łazienka prefektów znajduje się już na piątym piętrze. Gdy dotarliśmy na miejsce przed drzwiami, postanowiłem jej wszystko wyjaśnić. Najpierw wyjąłem Mapę, by upewnić się, że nasz cel znajduje się w środku. 
-To jest nasz eksperyment. Nie próbowaliśmy jeszcze go na ludziach, nie było okazji. Wystarczy, że wlejemy to do basenu, w którym pływa Smark i gotowe. Efekty będziemy podziwiać jutro. 
-Kolejny wasz głupi żart?
-Nie, to nasz żart. Zaufaj mi. Chyba chcesz się na nim zemścić?
Pokiwała głową na zgodę. 
-Robimy tak. Wejdziemy tam jednocześnie. Ja pod pelerynką, Ty tak normalnie. Wejdziesz, powiesz, że nie wiedziałaś, że ktoś będzie i pogadasz jeszcze trochę. Ja szybko wleję zawartość fiolki do basenu i jak będę wychodzić to Cię lekko szturchnę. To będzie znak do wyjścia. Ok?
Ponownie pokiwała głową. Jak zaplanowałem, tak zrobiliśmy. Wślizgnąłem się do łazienki zaraz za Evans. Niezauważenie wlałem eliksir do wody, gdy Snape skupił swoją uwagę na mojej towarzyszce. Ona również perfekcyjnie wykonała swoje zadanie. Przepraszała go za to, że przerwała mu w kąpieli i obiecała być ostrożniejsza następnym razem. W tym momencie szturchnąłem ją i wyszliśmy z łazienki. Dziewczyna wślizgnęła się po pelerynę i zaczęła się śmiać. 
-Niewiarygodne, że to zrobiłam. To było takie... ekscytujące!
-Cii, chodź, wracamy do pokoju- powiedziałem i złączyłem nasze palce. 
Szybkim krokiem wracaliśmy do wieży Gryffindoru, nie spieszyło nam się, ale nie chcieliśmy być przyłapani. Zapatrzyłem się w moją towarzyszkę i niechlujnie potknąłem o Panią Norris. Kotka wydała z siebie doniosły dźwięk, który odbił się krzykiem Filcha.
-Pani Norris? Złapałaś jakiś uczniów? Już idę, kochana. 
Trzeba uciekać. Tym razem to Lily chwyciła moją dłoń mocniej i zaczęła biec. Na szczęście, nie mieliśmy już dużo do pokonania. Mógłbym rzec, że ostatnia prosta, ale wciąż mieliśmy na karku tego obrzydliwego starucha. Szybko znaleźliśmy się przed Grubą Damą, która aktualnie była zajęta czesaniem swoich włosów.
-Truskawkowa galaretka- wyszeptałem hasło. 
Przejście otworzyło się, a my prędko wpadliśmy do środka. Ściągnąłem z nas pelerynkę i oparłem o ścianę  dysząc. Lily lekko się zaczerwieniła, cały czas wpatrywała we mnie. 
-Jesteś niesamowita- powiedziałem z uśmiechem.
-To Ty jesteś niesamowity- odparła i mnie pocałowała.

*     *     *     *     *     *     *     *     *     *

Wiem, że długo mnie nie było, ale mam zastój twórczy. Nie potrafię nic napisać. Po prawie miesiącu udało mi się wykrzesać ten rozdział. Nie jest za dobry. Nie wiem, kiedy pojawi się następny, ale staram się pisać jak najszybciej. Cieszę się, że trwacie ze mną do końca, który nieuchronnie nadchodzi wielkimi krokami. 
Pozdrawiam, A. 

Statystyka

123 Lorem ipsum

Popularne posty

Obserwatorzy